Postanowiłem poświęcić osobny materiał broni pancernej (i nie tylko), która znajduje się na terenie twierdzy Kalemegdan w Belgradzie. Zwłaszcza, że część znajdujących się tam egzemplarzy to prawdziwe białe kruki.
Wpis o samym wyjeździe znajdziecie tutaj. Wspomniałem w nim o polskich akcentach wśród pojazdów gąsienicowych eksponowanych przed muzeum militariów. Do samego muzeum wprawdzie nie zdołałem pójść (w poniedziałek było nieczynne – że też na to wcześniej nie wpadłem…), ale kolekcja wystawiona na zewnątrz i tak robi wrażenie.
Niestety, większość egzemplarzy jest wybrakowana, widać też ślady współczesnej dewastacji. W kilku przypadkach można zajrzeć do środka, część jest zamknięta na głucho – zazwyczaj za pomocą spawarki. Do tego tabliczki z podpisami zawierają masę błędów. Szukałem w internecie i okazuje się na przykład, że starsza wersja amerykańskiego stuarta była podpisana dobrze – a teraz tabliczka informuje, że jest to francuski FT-17. Ręce opadają.
Nie jestem w tej dziedzinie specjalistą, ale pochodzenie lekkiej niemieckiej broni pancernej z początków II Wojny Światowej chyba potrafię wyjaśnić. Gdzieś czytałem, że na tym polegał ich projekt racjonalizatorski – aby wycofać przestarzałe uzbrojenie na tyły, gdzie dalej mogły być z powodzeniem wykorzystywane. Nie jestem pewien, czy słusznie rozumuję, ale taka historia być może wiązała się chociaż z częścią eksponatów. No dobra, dalej już nie będę się mądrzył, tylko przejdę do zdjęć. Na pierwszy ogień niemieckie pojazdy gąsienicowe i jeden półgąsienicowy.
Panzer I ausf. F
Panzer II ausf. C
LT vz. 35 (PzKpfw 35 (t)) – Czechosłowacka konstrukcja, po zajęciu Czech i Moraw przejęta przez Niemców. Podwozia wykorzystywano też do innych pojazdów. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się że to spora rzadkość!
Niestety, jak widać na pozostałych zdjęciach, egzemplarz ten jest właściwie pustą skorupą – w dodatku z licznymi ubytkami.
Panzer IV ausf. F2 albo G (nie rozróżniam, będę wdzięczny za pomoc). Szkoda, że bez osłon bocznych. To dla mnie swego rodzaju archetyp czołgu.
StuG III ausf. F/8. W Polsce wyłowiono z rzeki wrak StuG-a IV i po renowacji jeździ. Ten ma mniej szczęścia.
W opisie Sd.Kfz. 250/1, ale w innych źródłach znalazłem informację, że wersja z armatą 75 mm nosiła nazwę Sd.Kfz. 250/8. Jak żyć?
Podobnie jak w innych przypadkach, w środku widać sporo braków. I do tego dużo śmieci.
W muzealnej kolekcji znajdują się też dwa egzotyczne dla nas egzemplarze produkcji włoskiej.
Carro Armato 13/40. Brak gąsienic aż kłuje w oczy. Przynajmniej mnie.
L 3/35 (Carro Veloce 3/35) – włoska tankietka.
W kolekcji nie mogło też oczywiście zabraknąć klasyków:
T-34/85. W tle wieloprowadnicowa wyrzutnia rakiet. Siatka uniemożliwiała podejście bliżej.
A to także T-34/85, pod tajemniczą nazwą (Jugoslovenski srednji tank a1).
W muzeum można też natrafić na skromną reprezentację amerykańskiego sprzętu. Można było spodziewać się więcej. Zwłaszcza, że w armii Jugosławii służyło po wojnie wiele egzemplarzy made in USA.
M3A1 Stuart – tutaj podpisany jako… Automitraileuse a Chenilles Renault FT Modelle 1917 (?).
M3A3 Stuart – chyba najbardziej rozpoznawalna wersja.
Na koniec zostawiłem dwa polskie akcenty. Jedna konstrukcja całkowicie rodzima, druga – francuska, ale w Polsce używana (i jako polska konstrukcja opisana w muzeum, choć na starych zdjęciach widziałem inne tabliczki).
TK-3 (według innego opisu TKF) w Belgradzie to jeden z zaledwie kilku zachowanych egzemplarzy. Na pierwszy rzut oka prezentuje się nieźle.
Po bliższej obserwacji, a zwłaszcza zajrzeniu do środka, czar jednak pryska. Zachowało się kilka elementów, jak pedały czy kierownica, ale daleko jej do ideału.
Tuż obok stoi kolejny „polski” egzemplarz. Użyłem cudzysłowu, gdyż co do pochodzenia tego egzemplarza mam pewne wątpliwości.
Jest to niewątpliwie francuski Renault FT-17. Podobny egzemplarz udało się kilka lat temu sprowadzić z Afganistanu i doprowadzić do stanu używalności. W tamtym przypadku mowa o pojeździe, który bolszewicy zdobyli w trakcie wojny w latach 1919 – 1921. Jaka jest historia tego modelu, nie wiem. Na starych zdjęciach widnieje zwykły opis – „Renault FT-17”. Obecnie tabliczka informuje zaś, że mamy do czynienia z „12 cm Feldhaubitze M.97 Krupp / 120 mm Poljska Haubica Krup M.97″…
… Co widać na załączonym obrazku.
Last, but not least – niepozorna, stojąca nieco na uboczu konstrukcja, która jest jednak bardzo interesująca. Niemiecki pług do „orania” podkładów kolejowych!
Po wklepaniu do translatora opisu z tabliczki wychodzi „Niemiecki kuter dla syna”. Zapewne chodzi o „siekacz do szyn”, ale co ja tam wiem? 🙂 Jak by nie było, interesujące znalezisko. Zwłaszcza wobec faktu, że tego rodzaju urządzenia (a może improwizowane konstrukcje?) stosowane były na Dolnym Śląsku podczas wycofywania się Niemców pod koniec wojny.
No dobra, miałem kończyć, ale nie mogę się powstrzymać. Poniżej wrzucam galeryjkę pozostałych eksponatów, ale już bez opisów – bo na działach, minach i torpedach to ja się już zupełnie nie znam. Miłego oglądania!