Forum Ekonomiczne w Karpaczu. Przeżyłem

Uczestnictwo w Forum Ekonomicznym w Karpaczu to już dla mnie mała tradycja.  W 2020 byłem jako dziennikarz TVP3 Wrocław, w 2021 i 2022 jako organizator,  w 2023 jako widz, a w tym roku ponownie jako dziennikarz – tym razem Polskiej Agencji Prasowej. Zawsze wracam wykończony, jednocześnie nie mogąc doczekać się kolejnego razu.

Oczywiście, każdego roku słychać narzekania. Zwykle na zbyt dużą liczbę paneli, bo zawsze jest ich kilkaset. Każdego roku pojawiają się też żale, że organizator nie opłaci komuś noclegu czy nie zapłaci za wystąpienie – przy kilku tysiącach gości jestem w stanie to zrozumieć. Dla mnie jednak coroczna konferencja ma same plusy.

Forum to czas, kiedy kilka tysięcy ludzi na parę dni przenosi się do Karpacza. To okazja do spotkania ze znajomymi – zarówno tymi z Rumunii i Mołdawii, jak i z Polski. Mam całkiem sporą gromadkę osób, z którymi utrzymuję dzięki temu stały kontakt. Jeśli chodzi o panele, to zawsze jest masa interesujących tematów. Fakt, nie wszystko da się „obskoczyć”, ale zawsze lepiej zostać z poczuciem niedosytu, niż przesadzić.

Fakt,  Hotel Gołębiewski to nie jest najlepszy przykład architektury, ale przeważają względy praktyczne. Trudno o lepsze miejsce na wydarzenie o takiej skali,  z taką liczbą uczestników.

Osobna kwestia, a może i najważniejsza, to cudowna ekipa fundacji Instytut Studiów Wschodnich. Miałem przyjemność pracować z nimi przez prawie dwa lata, przy czterech dużych konferencjach. Mało kto wie, ile pracy kosztuje organizacja tych imprez. Stoją za tym przemili ludzie, pasjonaci, którzy wkładają w to dużo serca. To była przyjemność móc relacjonować ich wydarzenie!

Powrót do Suczawy i Nowego Sołońca

Suczawa to miasto, do którego wracam regularnie. Na początku przygody z Rumunią, między 2015 i 2016, zorganizowałem ze znajomymi zbiórkę dla polskich dzieci na Bukowinie. Od 2018 roku parę razy miałem okazję pojechać na Dni Polskie, którym towarzyszy konferencja naukowa. W tym roku pojawiła się kolejna.

Parę lat temu poświęciłem jeden dzień na wycieczkę do Radowców (Radauți), aby skosztować mojej ulubionej zupy. Tym razem zaliczyłem przyjemną wycieczkę po samej Suczawie.

Miasto nie jest duże, mieszka tam mniej niż 85 tys. ludzi. Centrum miasta jest jednak całkiem żywe. Atrakcją jest m.in. średniowieczny zamek – dość mocno zrekonstruowany, aż szkoda pokazywać. Mi najbardziej podobają się tamtejsze cerkwie, charakterystyczne dla tego regionu.

W mieście jest bezpiecznie, jak zresztą w całej Rumunii. Dlatego też pozwoliliśmy sobie na wieczorne spacery.

Do Suczawy pojechałem na zaproszenie Związku Polaków w Rumunii. Kulminacyjnym wydarzeniem były dożynki w Nowym Sołońcu.

Do Nowego Sołońca trochę się jedzie. Najpierw do miejscowości Kaczyka (było na blogu), a stamtąd kilka kilometrów solidną, betonową drogą. Miejscowi zawdzięczają ją… Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Przypomina o tym tablica w centrum wsi:

A same dożynki? Co tu dużo pisać. Piękna impreza z bardzo ładną oprawą. Na straganach można spróbować lokalnych specjałów, jest muzyka i tańce. Tego dnia w Nowym Sołońcu jest mnóstwo tamtejszych Polaków, jak również gości z kraju.  Jakby ktoś miał okazję się wybrać, to warto!