Archiwa tagu: Suczawa

Powrót do Suczawy i Nowego Sołońca

Suczawa to miasto, do którego wracam regularnie. Na początku przygody z Rumunią, między 2015 i 2016, zorganizowałem ze znajomymi zbiórkę dla polskich dzieci na Bukowinie. Od 2018 roku parę razy miałem okazję pojechać na Dni Polskie, którym towarzyszy konferencja naukowa. W tym roku pojawiła się kolejna.

Parę lat temu poświęciłem jeden dzień na wycieczkę do Radowców (Radauți), aby skosztować mojej ulubionej zupy. Tym razem zaliczyłem przyjemną wycieczkę po samej Suczawie.

Miasto nie jest duże, mieszka tam mniej niż 85 tys. ludzi. Centrum miasta jest jednak całkiem żywe. Atrakcją jest m.in. średniowieczny zamek – dość mocno zrekonstruowany, aż szkoda pokazywać. Mi najbardziej podobają się tamtejsze cerkwie, charakterystyczne dla tego regionu.

W mieście jest bezpiecznie, jak zresztą w całej Rumunii. Dlatego też pozwoliliśmy sobie na wieczorne spacery.

Do Suczawy pojechałem na zaproszenie Związku Polaków w Rumunii. Kulminacyjnym wydarzeniem były dożynki w Nowym Sołońcu.

Do Nowego Sołońca trochę się jedzie. Najpierw do miejscowości Kaczyka (było na blogu), a stamtąd kilka kilometrów solidną, betonową drogą. Miejscowi zawdzięczają ją… Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Przypomina o tym tablica w centrum wsi:

A same dożynki? Co tu dużo pisać. Piękna impreza z bardzo ładną oprawą. Na straganach można spróbować lokalnych specjałów, jest muzyka i tańce. Tego dnia w Nowym Sołońcu jest mnóstwo tamtejszych Polaków, jak również gości z kraju.  Jakby ktoś miał okazję się wybrać, to warto!

Remont Dacii czas zacząć

Dzień po zakupie Dacii wyjechałem na Dni Polskie do Suczawy, o czym jeszcze napiszę. Tam rozpocząłem poszukiwania części. Z bezpiecznikami problemu nie było, gorzej z elementami chromowanymi. Z pomocą sympatycznego kolekcjonera Dacii udało mi się przywieźć do Wrocławia nieco skarbów

Poprzedni właściciel usunął je albo zamalował na czarno w latach 80-tych albo 90-tych. Ponoć wyszły wtedy z mody. Tak jak z farbą można sobie poradzić, to ze skompletowaniem braków jest gorzej. Tutaj przyszli z pomocą niezawodni Rumuni.

Pytałem w suczawskim Muzeum Bukowiny o namiar na sklepy i szroty, a dostałem namiar na Dănuța Crainiciuca – lokalnego kolekcjonera Dacii 1300. Dănuț mówi nieco po angielsku, ja mówię nieco po rumuńsku, do tego towarzyszył nam jego syn Iasmin, który robił za tłumacza. Młody mówił tak po angielsku, że było to szokiem większym niż zaprezentowane podczas spotkania Dacie.

Razem pojechaliśmy w pewne miejsce, gdzie stały dwa rzędy starych garaży. Po otwarciu każdego z nich moim oczom ukazywał się kolejny egzemplarz. Ale jakie to były egzemplarze – różne roczniki, w tym model o numerze 0002 z pierwszego roku produkcji czy wersja angielska Renault 12 (na tej licencji powstawały Dacie 1300). Łącznie 9 aut, każde w stanie jakby właśnie opuściły fabrykę. Wystarczy chyba wspomnieć, że pokazywałem zdjęcia swojej z lekkim zakłopotaniem… 🙂

Ze spotkania wróciłem bogatszy o kilka brakujących elementów i nowego znajomego, którego mam nadzieję jeszcze kiedyś spotkać. Kolejne łowy miały miejsce podczas październikowego targu w Negreni. Niestety części tam nie było, ale na otarcie łez mam kilka komunistycznych orderów i przypinek.

W międzyczasie Dacia odmówiła posłuszeństwa i zajmuje się nią już trzeci mechanik. Ponoć chodzi o zapłon, ale może coś jeszcze? Cholera wie. Plan jest taki, żeby zaczęła jeździć, ale chciałbym nią dojechać do Rumunii i tam zostawić u jakiegoś znajomego mechanika. Zapowiada się podróż z przygodami 🙂