Archiwa tagu: kurs

Intensywny kurs języka rumuńskiego

Jeśli chodzi o język rumuński, byłem samoukiem. Kurs w Braszowie sprawił, że poznałem zasady gramatyki i mówię już poprawnie. Jeśli więc ktoś szuka sposobu na szybką i efektywną naukę, to szczerze polecam tego typu wyjazd

Pierwotny plan był taki, żeby pojechać na miesiąc do Warszawy. Na szczęście okazało się, że tamtejszy uniwersytet nie organizuje w tym roku kursu. Zadzwoniłem do krakowskiej szkoły językowej Calitate, gdzie polecono mi kurs w Braszowie organizowany przez Rumuński Instytut Cultury. Okazało się, że na załatwienie wszystkich formalności mam jeden dzień, ale udało się zapisać.

Dzielna Dacia w Braszowie

Pojechałem Dacią, żeby na miejscu dokonać kilku napraw. Pierwszy przystanek był w Klużu, gdzie ugościł mnie Damian z Cristiną. Następnego dnia dotarłem do Braszowa, gdzie była obecna już większość kursantów. Bardzo ciekawy przekrój – ludzie z całego świata, w różnym wieku, każdy z innym powodem, dla którego uczy się tego mimo wszystko rzadkiego języka. Byli fascynaci Rumunii, wykładowcy, potomkowie emigrantów którzy chcieli poznać język swoich przodków, pracownicy instytucji związanych z Unią Europejską (głównie tłumacze). W tej ostatniej grupie dwójka uczy się języka, żeby postarać się o obywatelstwo w obawie przed Brexitem :D.

Na wycieczce po Braszowie
Warsztaty kulinarne – robimy sarmale! 🙂

Każdy dzień miał napięty program. Momentami aż za bardzo, bo poza jednym weekendem nie było czasu absolutnie na nic (choć w przypadku kursu, który w nazwie ma „intensywny” to akurat zaleta). Rano śniadanie i cztery godziny zajęć. Obiad, a po obiedzie warsztaty (np. kulinarne), wykłady, wycieczki. Kolacja była o 20. W tym momencie wszyscy byli już tak padnięci, że co najwyżej piliśmy po jednym piwie na mieście. Początkowo część osób rozmawiało jeszcze ze sobą po angielsku. Z drugiej strony byli i tacy, którzy wręcz udawali że angielskiego nie znają :). I bliżej tej grupy się trzymałem, bo chciałem jak najlepiej wykorzystać ten czas.

Widok z okna hotelu, który znajduje się w ścisłym centrum
Kościół obronny w Viscri – cel jednej z kilku wycieczek zorganizowanych w trakcie kursu
Mieszkanki Viscri robiące tradycyjne skarpetki. Trudno nie załapać języka na kursie, który ma miejsce w kraju gdzie się go używa

Efekty są rewelacyjne i gorąco każdemu polecam tego typu naukę. Ja akurat znałem podstawy, a dzięki kursowi uporządkowałem sobie wiedzę na temat gramatyki i poznałem całą masę nowych słów i zwrotów. Ale nawet osoby, które nie umiały na wstępie nic, po miesiącu były w stanie prowadzić już proste rozmowy. Z tego co się orientuję, podobne kursy są organizowane w wielu miejscach, na przykład w Jassach i Timiszoarze. Ja jednak – o ile czas pozwoli – będę się trzymał Braszowa.

Rynek w Braszowie

P.S. Na kursie powiedziano nam o dodatkowym atucie Braszowa. Za komuny w mieście (które zresztą jakiś czas nazywało się Stalin) lokowane były ogromne zakłady przemysłowe, do których zjeżdżali Rumuni z całego kraju. Efekt był podobny jak na Dolnym Śląsku – obecnie mówi się tam ponoć najczystszą formą języka, bo różne dialekty się ze sobą wymieszały.