Początek nie jest najważniejszy

„Sprzedawca początków powieści” – dawno nie spotkałem się z równie intrygującą nazwą. Książka Mateia Vişnieca zawiera w sobie wiele początków, a jej lekturę porównać można do uczucia, gdy ciężko odróżnić jest nam sen od jawy. Zacznijmy jednak tak, jak zapewne życzyłby sobie Autor, czyli od początku…

Pewnego dnia nieoczekiwanie skontaktowała się ze mną przedstawicielka wydawnictwa Universitas. Miłośnicy Rumunii powinni zapamiętać tę nazwę z uwagi na serię pod redakcją pana Jakuba Kornhausera, która prezentuje najgłośniejsze współczesne książki z tego kraju. Do tej pory ukazało się pięć tytułów.

Wybór pierwszego był jasny, bo już sama nazwa „Sprzedawcy początków powieści” nie pozwala przejść przy nim obojętnie. Jak tłumaczy go Autor?

„Czego brakuje nam na tym świecie, że jesteśmy tak bardzo skłonni zaczynać wszystko od nowa, znowu i znowu od początku, z rodzajem wiecznej nadziei, że kolejna sekwencja będzie lepsza, może zabawniejsza, bardziej ekscytująca? Hollywood już dawno to zrozumiał i w swoich filmach, co 45 sekund, przynosi nowe rozładowanie adrenaliny, cała narracja jest sekwencją nerwowych początków… Oto punkt wyjścia dla mojej powieści, w której staram się obserwować ewolucję nowego rodzaju narkotyku społecznego: uzależnienia od iluzji początku. Zatem dlaczego nie napisać, w świecie, gdzie tylko początki są atrakcyjne, powieści złożonej z samych tylko początków?” (cytat za: www.lubimyczytac.pl)

Z tego założenia wyszedł bardzo ciekawy eksperyment. „Akcja” książki przeplata się bowiem z opisem snów, historią człowieka, który budzi się w całkowicie pustym mieście, czy pary której samochód zepsuł się na pustyni. Pojawia się też między innymi księgarz próbujący od czterdziestu lat napisać książkę nad brzegiem morza, romans z tajemniczą panną Ri. Czytelnik wnika także w myśli kogoś, kto od kilku dni siedzi martwy przy stole. Wszystkie te równoległe światy przeplatają się ze sobą w mniej lub bardziej wyrazisty sposób. Poszczególne wątki niekoniecznie muszą zostać dokończone, ale przecież nie o zakończenie tu chodzi, lecz o początek – i o ciągłe pożądanie kolejnych, lepszych, jego wariantów.

To była pierwsza recenzja recenzja w mojej karierze więc proszę o wyrozumiałość. Wydawnictwo przesłało mi kilka książek. Kolejna już przeczytana więc… do następnego!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *